Uczę się siebie od nowa

Gdy tylko zaczęłam myśleć o byciu mamą i później, gdy już byłam w ciąży, miałam jasny obraz macierzyństwa. Nie taki słodki i cukierkowy jak w reklamach produktów dla dzieci, ale czysty i wyraźny. Wszystko wydawało się proste: Karmienie, przewijanie, kąpiele, spacery i... wychowanie dziecka. O ile wszystkich czynności pielęgnacyjnych można się zwyczajnie nauczyć to wychowywania dziecka niestety nie.


Kiedy urodził się Dennis, część znajomych mówiła, że początki są najgorsze, że jeśli przetrwam pierwszy rok, to będzie już coraz łatwiej. Byłam naiwna, wierząc w to. Owszem pierwsze 6 tygodni po porodzie to był koszmar, walka o każdą minute snu, ale później było całkiem spokojnie. Noce przesypialiśmy, bobas spał i jadł regularnie. Nawet ząbkowanie przeszło bezboleśnie. Jest tak, jak być powinno, panuje nad sytuacją"-myślałam. Myliłam się, poczucie opanowania sytuacji było chwilowe. Syn zaczął chodzić, a raczej biegać, nie szło go utrzymać w wózku, więc krzyczał, a ja wiedziałam, że wszystko wymyka mi się spod kontroli. Przy każdej próbie utrzymania go w wózku (np.jadąc autobusem) mój aniołek darł się, jak by go ze skóry obdzierali, a ja czułam przeszywające spojrzenia ludzi. Minęły dwa może trzy miesiące...było jakby lepiej, a może to ja się przyzwyczaiłam? Nagle bez żadnego powodu moje dziecko coś opętało, na każde moje słowo/zdanie/prośbę ten mały śliczny blondynek wpadał w histerie. Nie wiedziałam co robić, żałowałam, że jestem mamą, czułam, że się do tego nie nadaje i robię krzywdę swojemu dziecku.

S. znalazł sposób na ataki histerii, sadzał krzykacza i kazał siedzieć tak długo, aż się nie uspokoi, a później spokojnie tłumaczył co, jak i dlaczego. Starałam się robić tak samo, jednak różniliśmy się tym, że S. sadzał małego i wracał do picia kawy, a ja wylewałam może łez, kolejny raz myśląc, że jestem do dupy, a mój syn mnie nienawidzi. Przeszło po około pół roku. Dalej w kolejności były problemy z przystosowaniem do przedszkola, z treningiem czystości, wyjściem z placu zabaw. Kilka miesięcy temu znów odetchnęłam z ulgą. Bunt dwulatka minął, a ja wierzyłam, że będzie lepiej. Nic bardziej mylnego. W ostatnim czasie poznałam co to asertywność level hard. To moment, gdy dziecko prosi o kolejny słodycz, a ty odmawiasz z pełną świadomością, że zaraz zacznie się dramat, są łzy, smutne miny i rozpacz, nie ustąpisz? Ok nie ma sprawy, do akcji wkracza gniew, krzyk i obraza. Zaraz usłyszę od kogoś „Jak wychowałaś, tak masz” jasne to cała prawda, ale o ile nie sprawia mi problemu odmówienie czegoś sobie, narzeczonemu, znajomej czy mamie to gdy prosi D. cholernie ciężko powiedzieć Nie". Wiem, że to dla jego dobra, ale gdzieś w mojej chorej podświadomości siedzi okropna myśl, gdy on płacze - Znienawidzi Cię, robisz mu krzywdę, nie powinien tak płakać




Wciąż się uczę, uczę się siebie na nowo. Nigdy wcześniej nie wpadłabym na to, że moje dziecko będzie płakać przez ze mnie, nie myślałam o tym, że spróbuje coś wymusić, a ja będę musiała być twarda. Nie przyszło mi do głowy, że będę płakać, gdy wróci z przedszkola i przytulony zaśpiewa „Twinkle, Twinkle little star” Nie wiedziałam, że macierzyństwo to tyle trudu i energii poświęconej dla miłości. Ciągłe poznawanie siebie od początku, swoich uczuć, emocji i obaw. Czas, kiedy kochasz mocniej, krzyczysz głośniej, płaczesz dłużej, boisz się bardziej.

Komentarze

  1. Moj synek.ma.autyzm ale powiem tak Kiedys lekarka mi powiedziala tak Jak pani bedzie czesto ulegac lzom to wtedy robi pani dziecku najwieksza krzywde Teraz placze bo to dziecko ale dzieki temu ze bedzie pani twarda zaowocuje to na przyszlosc Macierzynsto jest trudne Oj bardzo

    OdpowiedzUsuń
  2. To najtrudniejsza praca na świecie ale tez najpiękniejsza <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest najtrudniejsza 'praca' na swiecie. Ale tez najpiekniejsza :)
    Znasz cel, wiesz jak do niego dojsc ale droga nieraz jest wyboista.
    Nie ma 'letko' ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas były czasem takie jazdy, że zastanawiałam się czemu nikt policji nie wezwał. Młoda darła się jakbym ją co najmniej biła ( czego nigdy nie zrobiłam). Z czasem przestałam reagować na krzyki, patrzę tylko czy krzywdy sobie nie robi i coraz szybciej jej przechodzi czas histerii :) Na każdego znajdzie się sposób. Trudne to jest owszem ale kto jak nie matka sobie z tym wszystkim świetnie poradzi! Głowa do góry będzie dobrze za jakieś naście lat:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, po co wpaja się przyszłym mamom, że kiedykolwiek będzie łatwiej. Mamy przecież do wychowania człowieka, nie roślinkę. To po prostu nie może być łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bycie Matką zaczyna się od trzęsienia ziemi i to trwa... A po buncie dwulatka masz bunt trzylatka, potem czterolatka i tak aż opuści dom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz :p Oby nastolatkiem był "grzecznym"

      Usuń

Prześlij komentarz

A co Ty o tym myślisz?