On kiedyś dorośnie.

                Czas. Dziwne zjawisko. Kiedy na coś czekamy, minuty ciągną się jak godziny, ale w miłej atmosferze godziny pędzą jak minuty.

Od pewnego czasu mierze dni trochę inną miarą...od narodzin Dennisa jest to miara postępów. Pierwszy uśmiech, ząbek, krok, słowo mama"... Pierwszy buziak, pierwsze słowa „kocham Cię”, przedszkole...ale też samodzielności. Koniec butelek, smoczka, pieluch. Samodzielnie włożone buty. Pierwsze „Ja sam” i odsuń się". Cholerna duma mnie przepełnia, gdy znów słyszę „Jaki on już dorosły”, a jednak czasem chciałabym, by zawsze był moim małym chłopcem. Wiem, że nie zatrzymam go przy sobie na zawsze, a jednak czasem bardzo bym chciała.

Może Rodzic to rzeczywiście inny gatunek człowieka? Tak bardzo chcemy, by nasze dzieci były samodzielne i poradziły sobie w dorosłym życiu, a jednak nie do końca dopuszczamy do siebie myśl, że kiedyś naprawdę dorosną.

Jasne nie przestaną nas kochać, czasem będą nas potrzebować, ale nie zostaną na zawsze słodkimi bobasami czy rezolutnymi kilkulatkami. Skończą szkoły, poznają partnerów, wezmą ślub, będą mieć dzieci i wszystko się zmieni...

Widzę, jak z dnia na dzień mój mały synek rośnie i mówienie do niego "bubu" jakoś przestaje być na miejscu. Wciąż mnie zaskakuje swoją wiedzą o świecie. Rzeczy oczywiste dla mnie często są też oczywiste dla niego, mimo że nie przypominam sobie, bym mu tłumaczyła, że ptaki składają jaja, a z nich wykluwają się pisklaki, albo że św. Mikołaj wchodzi przez komin, a my powinniśmy zostawić mu mleko i ciasteczka. To takie zwyczajnie proste rzeczy, z których jestem dumna, a jednocześnie wprawiają moje ciało w drżenie. On rośnie, cały czas. Każdego dnia jest bardziej samodzielny niż wczoraj. Dziś przedszkolak, jutro uczeń a za tydzień student...mam wrażenie, że któregoś dnia obudzę się, wejdę do jego pokoju a tam zamiast dziecięcych tapet i regału wypełnionego niezliczoną ilością pociągów zastane pokój gościnny lub jakąś pracownie. On zadzwoni, że wpadnie w niedziele na obiad z zoną i dziećmi. Będzie dorosły, a ja będę zastanawiać się, gdzie podział się mój mały synek, który tak niedawno stawiał pierwsze kroki, a skaleczony palec leczył maminym całusem.




Komentarze

  1. To prawda Moja corka ma juz 13 lat i codziennie na nia patrząc myślę o tym kiedy te lata minęły Jeszcze niedawno czesałam jej kucyki i kupowalam lalki a dzis kupuje biustonosze i pierwsze kosmetyki ZA SZYBKO TEN CZAS BIEGNIE!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

A co Ty o tym myślisz?