Rozterki ciężarnej mamy.

To dopiero 18 tydzień ciąży, a już mogę śmiało potwierdzić teorie, że każda ciąża jest inna. Inna nie tylko z medycznego i fizycznego punktu widzenia, ale też z emocjonalnego.
Zacznę od tego, że bardzo chcieliśmy mieć drugie dziecko, staraliśmy się jakiś czas, by później przestać i znów się starać. Niemniej, gdy się udało, byłam bardzo szczęśliwa, nadal jestem, ale wszystko przeżywam inaczej niż w pierwszej ciąży.

Tak samo z utęsknieniem wyczekuje każdego kopniaka, kolejnego usg, słuchania serca, ale podchodzę do tego...jakby mniej uczuciowo... Nie zachwycam się każdym niemowlęcym ubrankiem, nie siedzę z księgą imion, czytając ich znaczenie. Nie mam w głowie wyobrażenia idealnego bobaska przytulonego do moich piersi. Nie czuje tego silnego instynktu macierzyńskiego, który czułam w pierwszej ciąży i tuż po pozytywnym teście ciążowym. Dużo myślę o tym, by dziecko było zdrowe,zastanawiam się, czy to chłopiec, czy dziewczynka i jak praktycznie rozplanować wychowanie dwójki dzieci. Wciąż zastanawiam się, czy decyzja o drugim dziecku była słuszna, czy to odpowiedni czas, różnica wieku między dziećmi. Jak Dennis zaakceptuje rodzeństwo. Myślę o tym, że mój powrót do pracy przesunie się o koleje dwa lata.

Kocham dziecko, które się we mnie rozwija,wiem, że będę je kochała, gdy się urodzi, ale czy będę ja kochała tak samo, jak pierworodnego syna? Czy ta miłość będzie tak samo silna i bezwarunkowa?

Czy drugie dziecko też będzie moim małym ideałem? Nie wiem.

Trochę mi wstyd, że tak właśnie jest. Wydaje mi się, że matka nie powinna mieć uczucia niepewności, powinna być pewna, że będzie kochać dzieci jednakowo, że nie będzie robić różnic, że nie będzie ich porównywać. Dlaczego więc ja niczego nie jestem pewna, tak jak pewna byłam pół roku temu? Czy to moje hormony płatają mi figle? A może powinnam zostać matką jedynaka?

Nie chciałam tutaj o tym pisać, a właściwie chciałam, ale się bałam...bałam się fali krytyki...i oskarżań, że jestem/będę złą matką. Pisząc to nadal mam stracha przed opublikowaniem. Niestety nasze społeczeństwo promuje obraz idealnej matki zawsze cierpliwej, kochającej i dobrej. Przyznanie się do błędów czy obaw jest trochę jak rzucenie się na pożarcie rekinom.

Mimo wszystko napisałam ten post, napisałam i mam zamiar opublikować, bo może nie jestem jedyna? Może nie tylko ja mam takie obawy?

Komentarze